GoldenEar Triton One.R

Kalman Rubinson, Stereophile, grudzień 2019

Oryginalna recenzja znajduje się tutaj

Kolumny GoldenEar Triton One.R – w kwestii wyglądu i brzmienia - są rozwinięciem kolumn Triton One z wykorzystaniem rozwiązań po raz pierwszy zastosowanych w kolumnach Triton Reference.

Mimo relatywnie sporych rozmiarów [137 x 42 x 20cm; wys/gł/sz], kolumny wyglądają na smukłe i lekkie. Zamiast tekstylnej osłony stosowanej w starszych modelach GoldenEar, która obejmowała całą  ich obudowę, w One.R - jak  w Reference – zastosowano błyszczące czarne boczne panele oraz elegancką, zagiętą w łuk  maskownicę, która  kryje głośniki na przedniej ściance i przechodzi na boczne ściany kolumn. U dołu, z boku kolumn widać też maskownice głośników niskotonowych. Frontowa maskownica jest zamontowana na stałe. Tkanina, z której ją wykonano jest zaś bardzo gęsta – głośników nie da się zobaczyć nawet podczas próby oświetlenia przedniej ścianki bardzo jasnym światłem. W zasadzie, to dobre rozwiązanie. Trudno wyobrazić sobie zniszczenie głośników przez nieostrożne palce czy pazury.

Skoro nie można osobiście ocenić szczegółów budowy One.R, trzeba uwierzyć materiałom firmowym. Na górze przedniej ścianki znajduje się wstęgowy głośnik wysokotonowy. Jest on rozwinięciem legendarnej już konstrukcji Oskara Heila. Zwrotnica przesyła do niego sygnał powyżej 3500Hz. Poniżej pracują dwa polipropylenowe głośniki średnio-/niskotonowe średnicy 5,25”, rozmieszczone wokół tweetera w konfiguracji D’Appolito. Zaletą takiej konfiguracji jest optymalizacja dyspersji – zwłaszcza w płaszczyźnie poziomej. Wadą – nowe zniekształcenia w płaszczyźnie pionowej. Jednak ponieważ zwykle słuchamy muzyki z głową na stałym poziomie, należy jedynie skierować tweeter bezpośrednio w stronę uszów słuchacza. Ponieważ tweeter One.R mieści się na wysokości około 101cm, w moim przypadku wystarczyło jedynie uniesienie tylnej części podstawy o jeden cal.

Poniżej – tak w przenośni, jak i dosłownie – znajdują się trzy głośniki niskotonowe 5x9” z membranami wykonanymi z kompozytu włókna szklanego i Nomexu. Są one napędzane przez wzmacniacz klasy D i mocy 1600W oraz wspomagane czterema membranami biernymi 7x10” [GoldenEar nazywa je ‘pasywnymi radiatorami’], które rozmieszczono symetrycznie po bokach obudowy, redukując dzięki temu jej wibracje.

Nominalnie, zwrotnica One.R oddziela głośniki 5,25” od części basowej przy częstości 100Hz. Założyciel firmy GoldenEar, Sandy Gross, napisał mi jednak w mailu: ‘One.R to nie kolumny, które można traktować jak satelity połączone z zasilanym subwoferem. To raczej pełnopasmowe kolumny wolnostojące z aktywną sekcją niskotonową pozwalającą zejść do sub-basu. Zwrotnica zasilanej części basowej jest bardzo złożona. Nie działa przez spadek o X dB na oktawę przy Y Hz, ale raczej poprzez zmianę krzywej i fazy płynnie w szerokim zakresie. Tak, by zintegrować głośniki jak najbardziej płynnie i gładko.’

 

 

Pierwszą część tej wypowiedzi potwierdziłem empirycznie, wyciągając wtyczkę z gniazdka aby uciszyć głośniki ‘sub-basowe’. Dźwięk był dużo lepszy niż można się spodziewać z kolumn o głośnikach 5,25”. Co do drugiej części, potwierdzają ja odsłuchy: zszycia głośników zupełnie nie słychać.’

Oprócz pary terminali głośnikowych, na tylnej ściance kolumn można znaleźć gniazdo zasilania IEC oraz pokrętło regulacji ostrości wbudowanego wzmacniacza. Jest tu również gniazdo jack [RCA] przeznaczone do połączenia z procesorem kina domowego [wejście LFE – Low Frequency Effects]. Sygnał z tego gniazda jest łączony z sygnałami poniżej 100Hz docierającymi do terminali głośnikowych.

Konfiguracja i odsłuch

Miałem tę przyjemność, że testowaną parę kolumn ustawił w moim salonie sam Sandy Gross, szef firmy GoldenEar i mój sąsiad z Manhattanu. Zanim przybył, ustawiłem One.R tam, gdzie zwykle stoją testowane kolumny przed krytycznymi odsłuchami i dokładnym cyzelowaniem położenia. [Kolumny stoją stabilnie na szerokiej czarnej podstawie i są wyposażone w kolce lub stopki, których wysokość można regulować]. Sandy natychmiast zapytał czy może przesunąć je bliżej do słuchacza. Kiedy skończył, kolumny stały bliżej niż 3 metry od mojego fotela. Przesunął je o około 60 cm. Obrócił je też do środka, osie skrzyżowały się tuż za fotelem. Lekkie pochylenie do przodu [patrz wyżej] sprawiło, że wszystkie klocki wskoczyły na miejsce. Ostatnią zmienną był poziom wzmocnienia woferów. Sandy ustawił pokrętło mniej więcej w połowie skali. I zniknął.

Już pierwsze chwile odsłuchu wywarły na mnie wielkie wrażenie. Kolumny Triton One.R tworzą szeroką i stabilną scenę dźwiękową. Są też w stanie wykreować imponującą dynamikę. Również ich pasmo przenoszenia zaskakuje – zwłaszcza pod względem rozciągnięcia dobrze zróżnicowanego basu. Wysokim tonom nie brak błysku i detali. Moje spotkania z tymi kolumnami podczas pokazów prasowych i targów audio można podsumować identycznymi słowami. Tritony czuły się w moim pokoju doskonale [a może ja czułem się doskonale w ich towarzystwie]. Choć musiałem przyzwyczaić się do ich bliskiego ustawienia. Szczerze mówiąc, spróbowałem je trochę odsunąć. Ale szybko okazało się, że to Sandy miał rację.

Są też dużo bardziej wrażliwe niż moje codzienne kolumny. Aby wyrównać poziom głośności, musiałem podnieść głośność kolumny centralnej i głośników okalających o 3-4dB. [Tak, przyznaję się. Mam w domu system wielokanałowy, z którego czasem korzystam].

Zacząłem odsłuchy od utworów z mojej wieloletniej listy testowej. Separacja ludzkiego głosu i fortepianu w utworze Finziego z płyty Come Away, Death śpiewanego przez Marianne Beate Kielland [SACD, 2L Records, 2L-064-SACD] była znakomita. Fortepian miał swój ciężar i energię. Głos Kielland był czysty. Równowaga między nimi – idealna.

Również na płycie Oskar Peterson Meets Roy Hargrove and Ralph Moore [CD, Telarc, CD-83399] zwracało uwagę wypełnienie brzmienia basu i fortepianu, a trąbka, nieodżałowanego, Hargrove’a była na ich tle odpowiednio ostra i jasna. Wszystkie instrumenty brzmiały czysto, zajmując całą szerokość sceny, która rozciągała się  szerzej niż samo rozstawienie kolumn.

Chcąc wykorzystać tę imponującą scenę, sięgnąłem po znacznie starszą płytę: White Winds Andreasa Vollenwidera [CD, Columbia MK-39963]. Zabrzmiała spektakularnie. Oczywiście, to wyłącznie syntezatory. W rzeczywistości nic tam nie ma. Ale efekty dźwiękowe słychać było na scenie wręcz hemisferycznej szerokości. Bas był pełen, bogaty i solidny. Całość brzmiała zadziwiająco – dźwięki wręcz wyskakiwały z kolumn. Subtelniejszą demonstrację tego efektu przyniósł odsłuch utworu ‘Call Me the Brezze’ z płyty The Breeze: An Appreciation of JJ Cale [CD, Polydor 3786308]. Zaczyna się on od nerwowego szemrania i stłumionego, synkopowego beatu. Po kilku taktach otwiera się jednak do całego zespołu z głosem Erica Claptona wyraźnie stojącym z przodu i w środku.

Inne małe zespoły, na przykład kameralne kwartety smyczkowe lub dęte, również zyskują dzięki szerokiej scenie kolumn One.R. Rozciągają ją od kolumny do kolumny, ale nie szerzej niż pogłos pokoju. W sumie – to całkiem realne odwzorowanie.

Jak dotąd jest dobrze. Naprawdę dobrze. Pora jednak przejść do standardowego procesu recenzowania i indywidualnej analizy każdego z elementów brzmienia. Możliwości kolumn One.R w zakresie niskich częstotliwości sprawdziłem za pomocą każdej możliwej muzyki. Nie zawiodły. Bas organów pedałowych był zwarty, dobrze zróżnicowany i schodził rzeczywiście nisko. Szczerze mówiąc to chyba moja jedyna uwaga krytyczna: niskie tony One.R są czasem zbyt dobre by były prawdziwe. Po obniżeniu ich poziomu o jedną, dwie kreski brzmienie zyskuje naturalność. W połączeniu z odpowiednim ustawieniem i skręceniem kolumn, możliwość regulacji poziomu basu pozwala uzyskać odpowiedni bas razem z właściwym obrazowaniem.

 

 

 

Wielkie wrażenie robi również połączenie niskich i średnich częstotliwości. Zwłaszcza, że chodzi tu o kombinacje pasywnej średnicy z aktywnymi woferami wspieranymi przez pasywne membrany bierne. Bas jest tak dobry, że nie miałem żadnej ochoty wypróbowania wejścia LFE. Choć posiadacze zestawów kina domowego powinni je wypróbować zanim sięgną po dodatkowy subwofer. Bas One.R nie jest może tak dobry, jak bas z dwóch odpowiednio skorygowanych i ustawionych  subwoferów, ale jest doskonałą alternatywą dla osób ograniczonych budżetem lub dostępną przestrzenią.

Średnica i wysokie tony One.R, oceniane w odsłuchach ludzkich głosów i instrumentów solowych, są konsekwentnie przejrzyste, naturalne i pozbawione zniekształceń. Jeżeli chcieć się do czegoś przyczepić, to do nieznacznej powściągliwości w oddaniu głosu niektórych kobiet. Ale biorąc pod uwagę szeroki zakres odwzorowania tych głosów i mnogość sposobów ich nagrywania i miksowania, zarzut ten jest ciut naciągany. 

Nagrania kobiecych głosów, od wspomnianej powyżej Marianne Beate Kielland, poprzez Sarę.K i Adele, po Brigit Nilsson zabrzmiały spektakularnie. Nawet płyta Exsultate, Jubilate [CD, L’oiseau-Lyre 168055] z Emmą Kirkby śpiewającą Mozarta zabrzmiała bez metalicznego nalotu, który słyszałem czasem z niektórymi kombinacjami wzmacniaczy/kolumn – nawet, kiedy podłączyłem do One.R wzmacniacz Benchmark AHB2. Głos Alison Krauss na płycie Alison Krauss + Union Station Live [SACD, Rounder 11661-0515-6] zabrzmiał ciepło i czysto, czego można się było spodziewać, ale sama Alison okazała się stać nieco dalej niż pamiętałem, dzięki czemu wokół niej pojawiło się więcej powietrza. Męskie głosy na One.R również brzmią wspaniale. Zaś te najniższe – Leonarda Cohena, Hansa Thessinka czy Gottloba Fricka – zyskują na doskonałym zszyciu aktywnego basu z głośnikami średniotonowymi.

Z uwagi na powyższe, trudno się dziwić, że One.R doskonale poradziły sobie również z nagraniami symfonicznymi i dużymi chórami. Reprodukują takie nagrania z odpowiednią dynamiką, ciężarem, rozmiarem i przejrzystością. Trudno o lepszy przykład niż koncert fortepianowy Bussoniego, który wymaga olbrzymiej orkiestry, pianisty z mocnymi dłoniami i sporego chóru. Momentami jest wręcz trochę przerysowany, ale to spektakularna muzyka. Jest testem tak dla muzyków, jak i słuchaczy. Spędziłem miłe chwile z nowym koncertowym nagraniem tego utworu: przy fortepianie Kirył Gerstein, bostońskimi filharmonikami i chórem festiwalowym Tanglewood dyryguje Sakari Oramo [CD,Myrios MYR024]. Gerstein gra nie wstrzymując ręki, a jego fortepian nagrany jest z bliska, ze sporą ilością odbić od podłogi. W połączeniu z One.R sprawia to, że czujesz jakbyś siedział w pierwszym rzędzie. Orkiestra zaś   wypełnia całą przestrzeń między krańcami skali. Na koniec, po 71 minutach i 29 sekundach, jesteś ugotowany. To jak dzika przejażdżka w nieznane. One.R pozwalają poczuć wszystkie zakręty i wyboje. Jakbyś w marcu 2017 sam siedział w sali symfonicznej. [Nota Bene: Zdaje się, że nigdy nie mam dosyć Gersteina].

 

Jeżeli cokolwiek mnie martwi w One.R, jest to problem pojawiający się tylko przy niektórych płytach. Tak wspomniana już płyta Alison Krauss, jak i koncert Bussoniego zostały nagrane na żywo, przed publicznością. Bardzo szeroka scena dźwiękowa generowana przez One.R wydaje się być, w tych nagraniach, nieco za płytka. Trudno znaleźć inne płyty potwierdzające tę cechę, ale mam jeszcze dwa przykłady: eleganckie schody, na których ustawiono Portland State Chamber Choir, dyrygowany przez Ethana Sperry, podczas nagrania płyty Erika Esenvaldsa The Doors of Heaven [Naxos 8.579008] nie były narysowane zbyt wyraźnie. Choć same głosy chórzystów zabrzmiały czysto i wyraźnie. Ta analityczne ocena nie czyni jednak odsłuchów mniej satysfakcjonującymi.

Poczucie większej straty miałem przy albumie Hope Hugh Masekeli [SACD, Analogue Productions APJ 82020]. Utwór ‚Stimela [The Coal Train]’ wywołuje dreszcze właśnie dzięki udziałowi obejmujących całą przestrzeń efektów akustycznych i zarejestrowanych dźwięków zastanych. Nawet w stereo można się poczuć jak w centrum akcji. Brakowało mi tego. 

Porównania

W trakcie testu połączyłem kolumny TritonOne.R z czterem różnymi wzmacniaczami. Nie było    jednak słychać wielkich różnic. Z Benchmarkiem brzmienie było najbardziej energetyczne. Inne wzmacniacze mogą być lepsze dla niektórych właśnie ze względu na bardziej zrelaksowaną prezentację. Zwłaszcza Hegel C53 brzmiał doskonale zachowując odpowiednią barwę i równowagę, ale w bardziej wycofany sposób.

Jeżeli o mnie chodzi, kolumny w tym przedziale cenowym nie są tanie, muszą więc mieć coś ekstra. GoldenEar Triton One.R to doskonały wybór: świetnie wyglądają, generują wielką scenę dźwiękową, potrafią grać z więcej niż wystarczającym poziomem głośności, mają dobrą równowagę w całym zakresie pasma i - co najważniejsze - biją konkurencję na głowę w kwestii odwzorowania niskich częstotliwości. Porównywalne cenowo B&W 702 S2 to dobre zestawy, ale mają słabszy bas i scenę dźwiękową. Z drugiej strony, Revel PErformaF228Be mają lepszą rozdzielczość w wyższym basie i średnicy oraz głęboką scenę i dużo detali, ale nie mogą równać się z One.R pod względem najniższych częstotliwości. 

Konkluzje

Zanim zacząłem pisać tę recenzję, znałem kolumny GoldenEar z wielu wystaw i targów audio. Pokazy zawsze robiły wrażenie: kiedy proszono mnie o odgadnięcie ceny, zawsze znacząco ją zawyżałem. Tyle, że niepokoiły mnie niszowe technologie stosowane przez GoldenEar: pasywne radiatory, prostokątne membrany, aktywny bas, wstęgowe tweetery, etc. Oczywiście, wszystkie one działają, ale zdawało mi się, że kolumny GoldenEar to produkt dla czystej wody gadżeciarzy.

W końcu to chyba Einstein powiedział, że ‚wszystko powinno być tak proste, jak to możliwe, ale nie prostsze.’ Czy jakość produktu zawsze  usprawiedliwia komplikacje jego budowy?

Dla Triton One.R odpowiedź brzmi: TAK! Kolumny te kreują szeroką i uporządkowaną scenę dźwiękową. ich dynamika pozwala realnie oddać każdą nagraną muzykę. Tworzą precyzyjny rysunek instrumentów i zachowują ich naturalną barwę. Zastosowanie kilku aktywnych głośników basowych i pasywnych radiatorów w wąskiej obudowie daje zadziwiająco udany bas. Być może wolnostojące subwofery mogą dać większy ciężar basu i jego lepsze rozciągnięcie. Ale pod względem odtwarzania muzyki, to jedne z najlepszych kolumn, jakie słyszałem. A wszystko to w rozsądnej cenie. Trudno znaleźć coś lepszego.


System towarzyszący:

  • Źródło cyfrowe: odtwarzacz uniwersalny Oppo Digital UDP-105, serwer Baetis Prodigy X z programem Jriver Media Center v25 i Roon, przetwornik cyfrowo-analogowy exaSound e38 Mark II, dysk sieciowy QNAP TVS-873
  • Przedwzmacniacz: Audio Research MP1, Parasound P7
  • Wzmacniacz mocy: Benchmark AHB2, Hegel C53, Classe Sigma Mono, Parasound Halo A31 
  • Przewody: cyfrowe – AudioQuest Coffee [USB]; interkonekty – AudioQuest Earth/DBS [zbalansowane], Kubala-Sosna Anticipation [RCA]; głośnikowe – Benchmark Studio & Stage, Canare 4S11 Blue Jeans; zasilające: Kubala-Sosna Emotion, Signal Cable MagicPower 20A
  • Akcesoria: kondycjoner prądu – AudioQuest Niagara 5000, Brick Wall 8R AU; zasilacz liniowy HDPLEX 400W ATX; filtr CyberPower 850PFC LCD AC [dostarczany w zestawie z serwerem Baetis]
  • Pokój [dł/sz/wys]: 731 x 426 x 243 cm; dwie pułapki basowe MSR Acoustic Dimension4 SpringTrap w przednich rogach; dwie pułapki basowe Ready Acoustics Chameleon Super Sub Bass Trap na ścianach bocznych; meble pochłaniające dźwięk w średnim stopniu; na przedniej ścianie jest duże okno częściowo zakryte udrapowanymi zasłonami i panelami OC 705 rozmiaru 60 x 120cm i grubości 10cm; tylna ściana otwiera się na foyer rozmiaru 304 x 213 cm i jadalnię 365 x 243 cm.

Dane techniczne:

  • Opis: Trójdrożna kolumna wolnostojąca
  • Głośniki: 1 x wstęgowy głośnik wysokotonowy HVFR 1,06 x 1,31 cala, 2 x głośnik średniotonowy 5,25 cala, 3 x głośnik niskotonowy 5 x 9 cala, napędzany wbudowanym wzmacniaczem, 4 x membrana bierna 7 x 10 cala
  • Pasmo przenoszenia: 13Hz – 35kHz
  • Impedancja nominalna: kompatybilna z 8Ω
  • Czułość: 92dB/W/m
  • Rekomendowana moc wzmacniacza: 20 – 650W
  • Wbudowany wzmacniacz sekcji niskotowej: 1600W, klasa D
  • Wykończenie powierzchni: czarne, błyszczące
  • Rozmiary [sz/wys/gł]: 203 x 1372 x 423mm; podstawa zwiększa szerokość do 314mm i głębokość do 503mm
  • Ciężar: 36,3kg

Pomiary

Do pomiarów odpowiedzi częstotliwościowej kolumn GoldenEar Triton One.R w polu odległym wykorzystałem system DRA Labs MLSSA i skalibrowany mikrofon DPA 4006. Do pomiarów z niewielkiej odległości zastosowałem mikrofon Earthworks QTC-40. Maskownice przednia i boczne były założone do pomiarów z daleka, zdjęte do pomiarów z bliska.

Wyniki pomiarów kolumn Triton One.R są podobne do wyników oryginalnych kolumn Tritone One. Według GoldenEar, oba zestawy mają czułość na poziomie 92dB/W/m. Moje pomiary wskazują na wartość 91,2dB[B]/2,83V/m, co mieści się w granicach błędu oraz jest bliskie czułości Tritone One.

 

Impedancja One.R jest określana jako ‘kompatybilna z 8Ω’. Jednak w większym zakresie pasma mieści się ona w granicach 3 -6Ω z minimum 3,1Ω między 290 a 390Hz. Aby osiągnąć odpowiedni poziom głośności, One.R wymagają wzmacniacza zdolnego współpracować z obciążeniem 4Ω.

Pomiary impedancji są wolne od małych ‘nierówności’, które mogą sugerować występowanie rezonansów obudowy.  I rzeczywiście, ocena wibracji obudowy za pomocą akcelerometru pozwala określić jedynie występowanie jednego modu na ścianach bocznych dla 452Hz i jednego na tylnej ściance dla 609Hz. Mają one jednak zbyt niski poziom przy zbyt wysokiej częstości by w jakikolwiek sposób wpływać na jakość brzmienia.

Jak we wcześniejszych konstrukcjach GoldenEar, głośniki średniotonowe schodzą praktycznie do 100Hz, poniżej szybko cichną. Zaś aktywne głośniki niskotonowe pracują do 80Hz po czym cichną, bez żadnych wyskoków obecnych w górnych rejonach. Głośniki niskotonowe schodzą w zasadzie do 27Hz [poniżej – szybko przestają generować odpowiednie ciśnienie akustyczne]. Z powodu dużej powierzchni i niskiej amplitudy ruchu, pasywne radiatory oceniałem za pomocą akcelerometra a nie mikrofonu. Pozwoliło to zminimalizować interferencje z woferami. Największe ciśnienie generują w zakresie od 20 do 30Hz, co odpowiada za świetny bas kolumn. Jak w przypadku woferów, przestają pracować dość szybko poniżej tej granicy – przypomina to działanie zwrotnicy 6-go stopnia o nachyleniu 36dB na oktawę.

Jeżeli chodzi o wyższe częstotliwości, odpowiedź w osi tweetera jest zadziwiająco płaska. Choć, jak w przypadku Triton One, najwyższa oktawa jest nieco wzmocniona. Ocena dyspersji bocznej w osi tweetera pokazuje szybki spadek ciśnienia powyżej 10kHz. W pokojach małej i średniej wielkości daje to dobrą równowagę najwyższej oktawy. Sposób prezentacji średnicy sugeruje stabilną stereofonię – równowaga osiowa kolumn One.R obejmuje stosunkowo szerokie okno. To doskonały rezultat, biorąc pod uwagę, że tweeter umieszczono na wysokości 103cm. 

Spadek ciśnienia akustycznego pojawia się poniże i powyżej 15 stopni – ale to całkiem nierealistyczne rejony dla słuchania.

Jeżeli chodzi o zachowanie One.R w domenie czasowej, można dojść do wniosku, że tweeter i głośniki średniotonowe połączono w dodatniej polaryzacji akustyczne, zaś wofery w polaryzacji ujemnej. Najważniejsze, że wybrzmienie tweetera gładko spaja się z początkiem pracy głośników średniotonowych a te ich praca z kolei płynnie przechodzi w zakres obsługiwany przez wofery. 

Ciężka tkanina maskownicy i jej solidna rama opowiadają za mocne odbicie w zakresie tweetera – występuje około 500μs po pierwszej fali. Odbicie to odpowiada za nieznaczne nierównomierności wykresu powyżej 2kHz. W zakresie niskich częstości, kolumny mierzą się bardzo czysto.

Tak jak ich poprzednicy, kolumny GoldenEar Triton One.R mogą pochwalić się doskonałymi wynikami pomiarów - John Atkinson