High Fidelity 04/2017 (Nr 156) 

Wojciech Pacuła

Wkładki Soundsmith stosowane są w najlepszych gramofonach na świecie, ponieważ projektujemy i ręcznie wykonujemy najlepsze wkładki gramofonowe od ponad trzydziestu lat.

Trudno o jaśniejsze postawienie sprawy. Wybicie takiego komunikatu dużą czcionką na górze strony domowej może trącić megalomanią. Peter Ledermann, dyrektor i główny inżynier firmy Soundsmith ma jednak dobre rozeznanie w tym, co robi konkurencja. Patrząc z boku nie powiedziałbym, że jego wkładki są bezwzględnie najlepsze, ponieważ w każdym przedziale cenowym można znaleźć inne propozycje, które będą równie dobre. Co by jednak nie mówić, ma rację co do tego, że jego produkty należą grupy do najlepszych, jakie za dane pieniądze można dostać, a pod paroma względami nie ma (a przynajmniej ja nie słyszałem) nic innego nie może się z nimi równać.

Soundsmith zawdzięcza to szczególnej budowie swoich produktów. Ponieważ mówiliśmy już o tym przy okazji testu wkładki Carmen (lipiec 2016 | No. 147), powtórzę tylko to, co absolutnie niezbędne. Zasada działania wkładek tej firmy jest inna niż we wkładkach typu Moving Magnet (MM) i Moving Coil (MC). Ich nazwa to Moving Iron; Soundsmith używa nazwy firmowej Fixed Coil. Tego typu konstrukcja jest nieco podobna do wkładki MM ale zamiast ruchomych magnesów umocowanych do wysięgnika mamy namagnesowany element ze stali (stąd ‘iron’ w nazwie).

Wyeliminowanie ciężkich magnesów, przekłada się na zmniejszenie masy układu ruchomego. A to z kolei przynosi wiele korzyści, jak np. zmniejszenie nacisku bez pogorszenia śledzenia rowka („trackability”), szybsze oddanie ataku dźwięku i transjentów, wydobycie mikroinformacji, które zwykle wygaszane są w zawieszeniu wspornika. Podkreśla się także to, że znacznie mniej energii wraca z płyty do generatora; więcej znajdą państwo na stronie producenta w artykule pt. Fixed Coil vs. Moving Coil: Why make the jump to a different technology? [dostęp: 06 marca 2017].

Wkładki typu MI mają również inne ważne zalety, wśród których wskazałbym najpierw na łatwość wymiany igły, np. po uszkodzeniu lub po zużyciu. Zmienia się je podobnie jak we wkładkach MM, a koszt wymiany jest niewielki; przypomnijmy, że w przypadku wkładek MC może sięgnąć nawet 75% wartości samej wkładki. A dbałość nie tylko o sprzedaż, ale także o serwis pogwarancyjny jest dla tej firmy kluczowa. Powiedzmy więc, że odbudowa (naprawa, odnowa itd.) wkładki Zephyr MIMC, którą tym razem testujemy, kosztuje tylko 350 dolarów.

ZEPHYR MIMC★

Peter Ledermann swoją drogę w świat audio rozpoczął od naprawy sprzętu audio, w tym firmy Bang & Olufsen. W poświęconej tej firmie monografii Alastaira Philipa Wipera pt. The Art of Impossible. The Bang & Olufsen Design History (Londyn 2015) próżno szukać o nich wzmianki. Co nie powinno dziwić, jako że książka poświęcona jest dizajnowi tej duńskiej firmy. Dlatego też nie znajdziemy w niej zbyt wiele o modułach wzmacniaczy w klasie D ICEPower, które stały się podstawą wielu znanych wzmacniaczy innych firm. W ten sam sposób konstrukcja wkładek B&O legła u podstaw konstrukcji Soundsmith. Dla porządku dodajmy, producentem wkładek typu MI jest obecnie także firma Grado.

MIMC to skrótowiec od „Moving Iron for Moving Coil preamps”. Zephyr jest więc wkładką typu MI, ale w odróżnieniu od tańszych modeli, które można było podłączać do przedwzmacniaczy typu MM, napięcie wyjściowe na poziomie 0,4 V upodabnia ją do wkładek typu MC. Firma rekomenduje użycie przedwzmacniacza o wzmocnieniu 58-64 dB. Ten, ważący 10,27 g, model otwiera serię MC w ofercie Soundsmitha i jest najnowszym dodatkiem w jej katalogu. Wybrano dla niego selekcjonowane igły typu Contact Line (6 x 17 μm), a wysięgnik wykonano z szafiru, w którym laserowo wycięto otwór na igłę. Budowa wewnętrzna upodabnia model Zephyr do kosztującego 4800 dolarów modelu Sussurro.

Podatność nowej wkładki 10 µm/mN mieści się w średnim przedziale, a jej separacja międzykanałowa jest wyjątkowo wysoka – znacznie wyższa niż innych wkładek, nawet bardzo drogich. To jedna z zalet konstrukcji, która pan Ledermann udoskonala od lat. Drugą jest niezwykle niski przydźwięk. Miałem w swoim systemie setki wkładek i – przyznaję – ta należy do najcichszych. Kiedy posłuchamy paru płyt okaże się też, że robi ona coś ekstra – jeszcze do tego wrócę.

Wkładka przychodzi do nas w ładnym, drewnianym pudełeczku z inkrustowanym wieczkiem oraz małą kopertką zalepioną złotą gwiazdką, w której znajdziemy informację o nagrodzie, która nam przypadła w udziale. Wśród tych, którzy kupili jedną z wkładek Soundsmith losowane są bowiem nagrody – od plastikowych śrubek mocujących po topowy przedwzmacniacz gramofonowy tejże firmy.

METODOLOGIA TESTU

Wkładka Zephyr testowana była na ramieniu Acoustic Signature TA-1000, w które uzbrojony był gramofon Storm Mk2 tejże firmy. Współpracowała ona z przedwzmacniaczem gramofonowym RCM Audio Sensor Prelude IC. Geometrię ustawiałem korzystając z protractora dostarczonego przez Acoustic Signature z jej ramieniem – to prosta i powtarzalna procedura.

Zephyr porównywany był do wkładek redakcyjnych: Miyajima Laboratory Madake i Zero oraz Denon DL-103 z bieżącej produkcji, a także do wkładki Hana SL. Producent na pudełeczku zaznacza optymalne obciążenie dla tego konkretnego egzemplarza wkładki, jak również sugerowany nacisk.

Sugerowałbym jednak poszukanie własnego rozwiązania, na co wskazuje zresztą sam producent w materiałach zamieszczonych na stronach www. W moim przypadku wkładka najlepiej zagrała z obciążeniem 600 Ω i naciskiem 1,9 g. Chociaż producent sugeruje ustawienie VTA tak, aby górna ścianka była równoległa do płyty, u mnie lepsze zrównoważenie barwy uzyskałem podnosząc nieco kolumnę ramienia.

ODSŁUCH

Płyty użyte w odsłuchu (wybór)

  • Charlie Haden, The Private Collection, Naim Label LP110, 3 x 180 g LP (2000/2008)
  • Czesław Niemen, Niemen – vol. 1, Polskie Nagrania SXL 0895, LP (1973)
  • Ed Sheeran, Divide, Asylum 95859015, 2 x 180 g 45 RPM LP (2017)
  • Kankawa, Organist, T-TOC Records, UMVD-0001-0004, "Ultimate Master Vinyl", 4 x 45 rpm 180 g LP + CD-RIIα + 24/192 WAV; recenzja TUTAJ.
  • Kitty, Daisy & Lewis, Kitty, Daisy & Lewis, Sunday Best SBEST25, 180 g LP (2008)
  • Kortez, Minialbum, Jazzboy Records JB 030 LP, „Record Store Day 2016”, 180 g LP (2016)
  • Mark Knopfler, Tracker, British Groove Records 4716983, „Deluxe Limited Edition”, 2 x CD + DVD + 2 x 180 g LP (2015); recenzja TUTAJ
  • Metallica, Master of Puppets, Elektra Records/Warner Bros. 470908-1, 45 rpm, 2 x 180 g LP (1986/2008)
  • Nina Simone, Silk & Soul, RCA Victor/Original Recording Group ORG 140, „Special Limited Edition | No. 00792”, 2 x 45 rpm, 180 g LP (1967/2013)
  • Polish Jazz Quartet, Polish Jazz Quartet, Polskie Nagrania „Muza” XL 0246, „Polish Jazz | vol. 3”, mono LP (1965)
  • The All Star Percussion Ensemble pt. Bizet/Beethoven/Pachelbel/Berlioz, ar. i dyr. Harold Faberman, MMG/Golden String GS LP 001-LE, „First 1000 Pressings”, 200 g LP (1983/2011)
  • Tsuyoshi Yamamoto Trio, Misty, Three Blind Mice/Cisco Music TBM-30-45, „Twenty-Fifth Anniversary Limited Edition | No. 0080/1000”, 45 RPM, 2 x 180 g LP (1974/2004)
  • Tsuyoshi Yamamoto, Autumn in Seattle, First Impression Music FIM LP 004-LE, „First 1000 Pressings”, 200 g LP (2001/2011)

Japońskie wersje płyt dostępne na cdjapan.co.jp 

 

Obiecałem coś ekstra o testowanej wkładce i od tego chciałbym zacząć. Owo „ekstra” dzieli się na dwie części. Pierwsza związana jest z trzaskami. Rok temu słuchając wkładki Carmen, która do najdroższych nie należała, byłem zadziwiony jej cichą pracą oraz tym, jak ładnie oddzielała muzykę od mechanicznego medium, za którego pośrednictwem została dostarczona. Po części udało się to przez dobre różnicowanie, jakim się charakteryzowała, ale chyba jeszcze więcej zawdzięczała ona sposobowi, w jaki pokazywała wysokie tony.

Zephyr powtarza to samo, ale na o wiele wyższym poziomie. Różnicowanie o którym mowa jest pchnięte dalej, co pomaga w namacalnej wręcz różnicy między muzyka i ew. trzaskami. Ewentualnymi, bo jest ich niesłychanie mało, mniej niż w jakiejkolwiek innej wkładce, poza absolutnie high-endowymi i poza wkładkami Miyajima Laboratory, które mają w sobie coś podobnego.

Zephyr zawdzięcza to przede wszystkim barwie. Jest ona po ciepłej stronie, co do tego nie mam wątpliwości. Wydaje się ciemna, ale kiedy tylko wtedy, kiedy tak wykonano tłoczenie – patrz płyty Polskich Nagrań „Muza” z lat 70. – albo jeśli tak słychać nagranie. Puśćmy coś z dużą energią na górze pasma, niech takim spektakularnym przykładem będzie, przygotowany przez pana Winstona Ma, krążek The All Star Percussion Ensemble pt. Bizet/Beethoven/Pachelbel/Berlioz – a będziemy wiedzieli, że nie chodzi o wycofanie góry i o brak informacji.

Testowana wkładka, podobnie jak wcześniej model Carmen, podaje mnóstwo informacji, jest niesłychanie rozdzielcza. Ponieważ jednak nie jest jasna, ani tym bardziej ostra, wydaje się, że gra ciemno. I jeśli nie to jest definicja high-endu, to co nią miałoby być? Słuchanie płyt z nią to prawdziwa przyjemność. Zephyr ma bowiem również niebywałą dynamikę. Nie tylko z przywołaną płytą, która z definicji została nagrana tak, aby zrobić na słuchaczu jak największe wrażenie, ale też z tłoczeniami, w kontekście których słowo dynamika opatrywane jest w cudzysłów.

Mamy więc: mnóstwo informacji o barwie instrumentów grających w górze pasma i to bez rozjaśnienia, dynamikę bez karykaturalnego konturowania i ciepłą, wysyconą wręcz średnicę bez jej ocieplania. No i rozdzielczość, która daje nam różnicowanie. To ostatnie przekłada się na szczególny balans między prawdą absolutną i prawdą czasu. Ta pierwsza jest – z definicji – niezwiązana z kontekstem. Z kolei druga jest wyłącznie warunkowa, bo chodzi tu o sposób rejestracji materiału, jego wydanie, rodzaj muzyki, wizję artystyczną itp.

Wkładki Soundsmitha – jeśli mogę coś powiedzieć na podstawie odsłuchu dwóch modeli – nie tracą z oczu prawdy absolutnej, tj. informują słuchacza o tym wszystkim bez owijania w bawełnę.

Ale jeszcze mocniej wiążą to z samą muzyką. A przez to odsłuch jest niemal doskonale „fizjologiczny”. W pewnym sensie jest to podobne do tego, co robi wzmacniacz Kondo OnGaku, ale z mocniejszym akcentem na prawdę absolutną.

Brak trzasków zaskoczy niejednego starego wyjadacza, który niejedno w życiu słyszał. Podobny efekt uzyskuję z Madake wspomnianej Miyajimy, ale to przecież wkładka znacznie droższa. Podobnie jak japoński „kolega”, tak i Zephyr umożliwia absolutnie komfortowy odsłuch nawet mocno zniszczonych płyt. Dla fanów polskiej muzyki powinna to być pozycja obowiązkowa, ponieważ nie tylko Polish Jazz, generalnie – myślę o latach 60. i początku 70. – tłoczony na dobrym winylu, ale też płyty, które z innymi wkładkami brzmią nie do końca wiarygodnie, albo po prostu „artefaktowo”, zagrają dobrze, muzykalnie, pozwolą skupić się na muzyce.

Za te atrakcje płacimy nie do końca precyzyjnie definiowanym niskim dołem, który jest lekko podkreślony, a także nie całkiem izolowanym od dźwięku szumem przesuwu. To nie jest tak, że te dwa elementy brużdżą, i przekreślają wszystko, co napisałem. Słuchałem tej wkładki bardzo długo, zarówno przez kolumny, jak i przez słuchawki i za każdym razem siadałem do odsłuchu z zainteresowaniem i ekscytacją. Z dużymi kolumnami, które delikatnie, ale jednak, podkreślaną zakres poniżej 100 Hz, nałoży się to na charakter wkładki. Kontrabas na płycie Charliego Hadena z jego urodzinowego koncertu, dla przykładu, nie był więc skupiany w jednym miejscu i zabrakło mu wygaszenia.

Trochę to wina samego nagrania, trochę Harbethów, ale też i wkładki. Z Madake wszystko było znacznie lepiej kontrolowane. Z kolei szum przesuwu to coś, co łączy się – tak to widzę – z intensywnością środka pasma. Zapewne w droższych wkładkach tego producenta jest go coraz mniej i jest słabiej skorelowany z muzyką, ale tutaj nie do końca się go pozbędziemy, także z tłoczeniami 180 g i 200 g „Super Virgin Vinyl”…

PODSUMOWANIE

Jeden z mocniejszych sporów dotyczących dyskografii Polskich Nagrań „Muza” z lat 60.-80. dotyczy tego, czy pierwsze tłoczenia opatrywane były niebieskimi wyklejkami, czy tłocznia dowolnie wybierała niebieskie i czerwone. Niestety nie znamy żadnej dokumentacji na ten temat, dlatego pozostaje nam dedukcja i domysły. Myślę więc, że w jakiejś mierze pomóc może odsłuch dużej grupy płyt i próba znalezienia wspólnego mianownika poszczególnych typów wyklejek (jeśli jest).

Na potrzeby recenzji płyt Niemena, a potem Polish Jazzu wykonałem kilkanaście takich odsłuchów. Z wkładką Soundsmith przesłuchałem pod tym kątem trzy wersje płyty Niemen – Vol. 1, czyli pierwszej części tzw. Marionetek, tytułu nagranego przez Niemena z grubą SBB. Do dyspozycji miałem wersję z wyklejką niebieską, czerwoną oraz dodatkowo czerwoną z wysokimi numerami matrycy (A-6/B-9). Powiem krótko: różniły się one między sobą i to znacznie. Najlepiej zagrała wersja „niebieska”, a to dlatego, że „czerwona” pokazała głos Niemena z wyostrzonymi sybilantami. Bas na niej nie był tak gęsty, a całość sprawiała wrażenie konturowej. Z kolei wersja „czerwona” z wysokimi numerami zabrzmiała bardzo blisko, bardzo gęsto, ale całkowicie płasko. Jakby ktoś ją inaczej masterował.

Wkładka Zephyr wszystkie te różnice pokazała z łatwością i bez wysiłku. Wszystkich wersji płyty Niemena wysłuchałem jednak z przyjemnością, wiedząc czym każda z nich różni się od innych, ale nie czując potrzeby zmiany. Takie połączenie „wybaczającego” charakteru i bezwzględnej prawdy to coś absolutnie wyjątkowego. Brawo!


Dane techniczne (wg producenta)

Szlif: Selected Contact Line Nude
Wymiary: 6 x 17 μm
Wspornik: laserowo nawiercony szafir
Rekomendowany nacisk: 1,8-2,2 g
Masa igły: 0,32 mg
Podatność: 10 μm/mN
Pasmo przenoszenia: 15-45 000 Hz ± 2 dB
Separacja między kanałami:
1000 Hz - >28 dB | 50-15 000 Hz - >25 dB
Niezrównoważenie kanałów: Napięcie wyjściowe: ≥ 0,4 mV
Rezystancja wewnętrzna (DCR): 10-11 Ω, każdy kanał
Impedancja cewek: 2,27 mH każda
Sugerowane wzmocnienie przedwzmacniacza: 58-64 dB
Waga: 10,25 g
Impedancja obciążenia: ≥ 470 Ω