The Absolute Sound 12/2015

Robert Harley

Nie tylko efektowny interfejs
Tak, jak opisałem we wstępie „Od redakcji” w niniejszej edycji magazynu - ukryty za zewnętrzną fasadą każdego serwera muzycznego, przypominającą wyglądem tradycyjne urządzenia audio, czai się komputer. Samodzielnie skonfigurowane serwery, oparte na komputerach Mac lub Windows PC, nawet nie próbują ukrywać tego faktu przed swoimi użytkownikami. Jednak racją bytu zintegrowanych muzycznych serwerów jest zapewnienie słuchaczom wszelkich korzyści, jakie niesie ze sobą odtwarzanie plików muzycznych, bez kłopotów związanych z wykorzystaniem komputerów. Jeśli chcecie posiadać natychmiastowy dostęp do tysięcy albumów klikając kilka razy na iPadzie, ale nie znosicie myśli o przekopywaniu się przez niezliczoną ilość katalogów i ezoterycznych konfiguracji oprogramowania, zintegrowany serwer muzyczny może być właśnie urządzeniem dla Was. Jeden z naszych recenzentów – Steven Stone – napisał kiedyś pół żartem, pół serio, że samodzielnie skonfigurowane serwery przeznaczone są dla pasjonatów, a zintegrowane serwery zamknięte w jednej obudowie – dla bogaczy.

Poza wygodą istnieje wszakże jeszcze inna przyczyna, która może skłonić nas do zakupu zintegrowanego serwera: jest nią jakość dźwięku. Tworzenie serwera od podstaw pozwala projektantowi na wykorzystanie technologii optymalizującej jakość dźwięku – technologii niedostępnej w przypadku komputerów przeznaczonych do ogólnego użytku. Większość producentów zintegrowanych serwerów muzycznych jednakże buduje swoje systemy w oparciu o seryjne, przeciętnej jakości płyty główne, dodając do nich własnej konstrukcji wyjścia cyfrowe z precyzyjniejszym taktowaniem, ulepszone zasilacze i izolując elektrycznie płytę główną od wyjść audio. Chociaż są to kroki we właściwym kierunku, stworzenie serwera muzycznego klasy state-of-the-art wymaga zaprojektowania i zbudowania całego komputera, rozpoczynając od czystej kartki papieru. Takie podejście wymaga zainwestowania znacznie większej ilości czasu i środków finansowych, a także fachowej wiedzy technicznej.

Tak właśnie postąpiła koreańska firma Aurender, opracowując swój flagowy serwer muzyczny W20, którego recenzję w tej chwili czytacie. Żadna część w konstrukcji W20 nie jest oparta na seryjnych podzespołach komputerowych. Wprost przeciwnie – każdy aspekt konstrukcji tego serwera został podporządkowany wyłącznie uzyskaniu dźwięku jakości state-of-the-art. Jak zauważycie, firma zadała sobie wiele trudu dążąc do uzyskania jak najlepszych rezultatów.

W20 został zaprojektowany w celu wykonywania w jak najlepszy sposób ograniczonej liczby czynności: przechowywania muzyki, zapewniania do niej dostępu oraz dostarczania najwyższej jakości cyfrowego sygnału wyjściowego, przekazywanego następnie do przetwornika DAC. W20 nie posiada zintegrowanego przetwornika DAC, ani możliwości ripowania płyt CD. Nie oferuje także opcji edycji metadanych. Ambicje tego produktu odzwierciedla jego poważna cena – 17600$.

Obudowę W20 stanowi atrakcyjne, solidne chassis wycięte maszynowo z płyty aluminiowej, wyposażone w umieszczone po bokach ożebrowanie chłodzące. Na panelu frontowym znajdziemy dwa wyświetlacze, włącznik zasilania oraz cztery przyciski umożliwiające podstawową kontrolę odtwarzania, a także sterowanie pewnymi funkcjami dotyczącymi przechowywania plików. Wyświetlacz może pokazywać nazwę odtwarzanego utworu, menu playlisty lub wychyłowe wskaźniki sygnału (na niebieskim albo brązowym tle). W praktyce użytkownik rzadko wykorzystuje ten zestaw przycisków i wyświetlaczy; sterując systemem posługujemy się specjalną aplikacją na iPad’a (więcej na ten temat w dalszej części artykułu).

Tylny panel stanowi wizytówkę wszechstronnych możliwości połączeniowych W20. Dwa wyjścia ABS/EBU mogą zostać skonfigurowane albo jako dwa oddzielne wyjścia pojedyncze, albo jako jedno, podwójne wyjście ABS/EBU. Ten ostatni format został przygotowany z myślą o tych niewielu przetwornikach DAC, które wykorzystują podwójne wejścia sygnałowe aby przyjąć częstotliwości próbkowania powyżej 96kHz. Wejście zegara ma postać wtyku BNC, co umożliwia połączenie W20 z przetwornikiem DAC wyposażonym w wyjście zegara lub podłączenie urządzenia do zewnętrznego zegara, który przesyła sygnał zegara wzorcowego do W20 i przetwornika DAC. Oprócz dwóch wyjść AES/EBU, W20 wyposażono w koaksjalne wyjścia cyfrowe RCA, BNC, TosLink, a także dedykowane wyjście USB audio. Wśród wyjść znajdziemy również dwa dodatkowe wtyki USB, jednak służą one jedynie jako porty połączeniowe dla napędów zewnętrznych. Całości połączeń dopełnia port Ethernet, dzięki któremu podłączymy W20 do sieci internetowej. Osobiście nie znam innego serwera z równie rozbudowanym zestawem opcji połączeniowych.

W20 bezprzewodowo łączy się z iPadem, jednak połączenie serwera z siecią i streaming poprzez Tidal jest najlepiej realizowany przy wykorzystaniu połączenia Ethernet. Możemy ripować płyty CD bezpośrednio do napędów W20 (ustawiając te napędy jako docelowe w programie ripującym takim, jak np. XLD AutoRip) lub przesyłając pliki w wysokiej rozdzielczości bezpośrednio do W20. Lepszą metodą jest ripowanie płyt CD i przesyłanie plików hi-res do pamięci typu NAS, która działa w tej samej sieci, co nasz PC lub Mac i W20. Możemy wtedy przesyłać pliki z pamięci NAS na dyski Aurendera metodą „przeciągnij i upuść”. Cała procedura przesyłu plików będzie trochę kłopotliwa, jeśli będziemy chcieli posłuchać tylko jednej, niedawno zakupionej płyty CD. Transferu muzyki do W20 najlepiej dokonywać partiami. (Kiedy kończyłem tę recenzję, Aurender wdrożył aktualizację oprogramowania i będzie ona dostępna po publikacji niniejszego tekstu. Dzięki aktualizacji będzie można transferować pliki z pamięci NAS bezpośrednio do W20, bez wykorzystywania komputera PC lub Mac, poprzez aplikację Aurender Conductor na iPad’a, ale nie była ona jeszcze dostępna w czasie pisania recenzji i nie mogłem jej wypróbować).

Dodanie pamięci NAS należy potraktować jako obowiązkowe, ponieważ będzie ona stanowić zabezpieczenie naszej biblioteki muzycznej. Zauważmy, że pomimo faktu, iż W20 wyposażono w podwójny twardy dysk (6TB x 2), drugi dysk nie jest rezerwowym dyskiem zapasowym; jeśli twardy dysk zawiedzie, będziemy zmuszeni zrekonstruować całą bibliotekę na tym dysku zawartą. Dysk Synology DS214 NAS, który wykorzystuję, (557 $, dwa dyski 3TB), wyposażono w oprogramowanie, które automatycznie wykonuje zapasową kopię każdego innego napędu umieszczonego w sieci, włącznie z dyskami W20. Pojedynczy NAS jednakże, nie powinien stanowić wyłącznego zabezpieczenia. Odpowiedni poziom zabezpieczenia zapewni nam drugi dysk NAS, umieszczony w innej lokalizacji, który będzie co jakiś czas zapisywał kopię zapasową. Może to wyglądać na ekstremalne środki bezpieczeństwa, ale nie wtedy, kiedy zastanowimy się ile czasu, wysiłku i pieniędzy reprezentuje nasza biblioteka plików muzycznych – szczególnie jeśli wyedytowaliśmy metadane.

Aspekty Techniczne

Po usunięciu masywnej, ciężkiej aluminiowej pokrywy, naszym oczom ukazuje się chassis podzielone na kilka mniejszych przegród. Pozbawiony wiatraka zasilacz przełączający, który napędza płytę główną komputera, umieszczono w izolowanej obudowie bezpośrednio za wyświetlaczem. Podwójny twardy dysk o pojemności 6TB został zamontowany na dedykowanych platformach, które redukują poziom szumów i wibracji. Nigdy nie udało mi się usłyszeć napędu dysków twardych, podczas całego czasu jaki spędziłem w towarzystwie W20. Płytka z obwodami wyjściowymi audio została odseparowana od reszty obwodów za pomocą aluminiowej ścianki. Krytyczne ścieżki wyjściowe audio są zasilane przez dwa z trzech oddzielnych zestawów akumulatorów litowo-jonowych, które zajmują sporą część przestrzeni wewnątrz urządzenia. Dzięki opcji zasilania elektroniki audio w stopniu wyjściowym za pomocą baterii, cyfrowy sygnał audio pozostaje zupełnie niewrażliwy na szum pochodzący od zasilaczy, czy wahania napięcia w sieci. Dwa zestawy akumulatorów są nadliczbowe: jeden zestaw jest ładowany, podczas gdy drugi zestaw jest wykorzystywany. Akumulatory również chronią komputer przed nagłą utratą zasilania; kiedy W20 wykryje, że zasilanie AC zostało odcięte, system zostanie bezpiecznie odłączony, a przechowywane dane nie ulegną stracie.

Kolejną cechą projektu, która ma zapewnić dostarczenie nieskazitelnego sygnału cyfrowego do przetwornika DAC, jest pamięć podręczna o pojemności 240GB, służąca jako bufor umieszczony pomiędzy twardymi dyskami, a wyjściem audio. Kiedy użytkownik wybierze utwory i stworzy swoją playlistę, W20 odczyta dane z wirującego napędu twardego dysku i przeniesie je do pamięci podręcznej, po czym dysk twardy przejdzie w stan uśpienia aby wyeliminować szumy i wibracje. Dzięki temu minimalizujemy również stopień zużycia dysków twardych, na których przechowujemy nasze pliki. Dane zostają następnie retaktowane z pamięci podręcznej przy wykorzystaniu precyzyjnego oscylatora typu OCXO. Oscylator jest umieszczony wewnątrz niewielkiej podgrzewanej komory, która utrzymuje temperaturę optymalną dla jego funkcjonowania. Te kosztowne urządzenia są znacznie precyzyjniejsze, niż oscylatory powszechnie wykorzystywane w urządzeniach elektronicznych. Zarówno obwód taktujący, jak i opcja pamięci podręcznej wykorzystują specjalnie opracowaną technologię redukcji szumów i zniekształceń jitter w sygnale wyjściowym, jaki wysyłany jest do przetwornika DAC.

Inaczej, niż w przypadku wielu produktów audio wykorzystujących technikę komputerową, W20 dostarczany jest razem ze znakomicie napisaną i dobrze zilustrowaną „Skróconą Instrukcją Obsługi”. Pełną instrukcję obsługi znajdziemy na stronie internetowej Aurendera. Jeśli użytkownik napotka jakiekolwiek problemy z dowolnym modelem serwera Aurender, może wezwać zdalną pomoc przy wykorzystaniu aplikacji sterującej. Technik Aurendera będzie mógł połączyć się z siecią użytkownika oraz zdiagnozować i rozwiązać problem dotyczący samego W20 lub związany z jego ustawieniami.

Aplikacja Sterująca

Serwer żyje bądź umiera dzięki swojej aplikacji sterującej. Aplikacja może stanowić źródło ciągłej frustracji lub radości użytkowania urządzenia na co dzień. Z przyjemnością informuję, że aplikacja Aurender Conductor jest najlepszą, jakiej miałem okazję do tej pory używać. Jest szybka, atrakcyjna wizualnie, stabilna, intuicyjna, sprawna i niezaśmiecona, a jej cechy zostały dopracowane dzięki wskazówkom wykorzystujących ją użytkowników.

Aplikacja działa znacznie szybciej na iPadzie 64 (wypróbowałem ją również na starszym iPadzie 2 oraz nowym Air 2). iPady 64 są konieczne, aby móc wyświetlać okładki płyt w wysokiej rozdzielczości. Jeśli spędzicie dziesięć minut z kimś, kto zna tę aplikację (np. z dealerem), a następnie zaczniecie ją sami obsługiwać, po półgodzinie będziecie czuli się jak doświadczeni eksperci.

Większość ekranu aplikacji wyświetla bibliotekę muzyczną pokazując album, artystę lub utwór, wraz z dodatkową, niewielką sekcją zajmującą lewą stronę ekranu. Poprzez kliknięcie utworu na wyświetlaczu głównym, dodajemy go do playlisty. Możemy dodawać w ten sposób do playlisty nawet całe albumy. Wygodną funkcją jest wygaszenie ekranu głównego, pozwalające obejrzeć playlistę w powiększeniu. Kolejną przemyślaną funkcją jest wyświetlanie dodatkowych opcji w kontekście klikniętego przycisku.

Przed chwilą wspomniałem, że można dodawać całe albumy jednym kliknięciem. Kiedy klikniemy dany album, rozwija się dodatkowe menu udostępniające opcję wyboru całego albumu i informujące, w którym miejscu playlisty będzie on umieszczony. Dzięki takiej organizacji interfejs pozostaje czysty i nieskomplikowany, wyświetlając dodatkowe opcje tylko wtedy, kiedy ich potrzebujemy.

Ponadto, wykorzystane w interfejsie kolory, kształty i rozmieszczenie ikon nie męczą wzroku. Możemy filtrować naszą bibliotekę pod kątem częstotliwości próbkowania (zobaczymy wtedy np. wyłącznie pliki hi-res), plików DSD, ostatnio dodanych tytułów i albumów, które oznaczyliśmy jako ulubione.

 

Podwójne kliknięcie ekranu przełącza nas z biblioteki muzycznej do serwisu streamingowego Tidal. (Subskrypcja serwisu Tidal kosztuje 19.95$ miesięcznie, a otrzymujemy nielimitowany bezstratny streaming plików muzycznych). Możemy tworzyć playlisty z utworami pochodzącymi zarówno z naszej biblioteki, jak i z serwisu Tidal. Integracja jest tak doskonała, że łatwo możemy zapomnieć, gdzie kończą się zasoby biblioteki, a gdzie zaczynają się pliki zapisane w serwisie Tidal. Interfejs Tidal w aplikacji Aurender Conductor jest lepszy niż własna aplikacja Tidala. Najlepsze programy powinny być efektywne, ale proste w użytkowaniu – w taki właśnie sposób mógłbym opisać aplikację Aurender Conductor.

Jak wcześniej wspomniałem, W20 nie oferuje możliwości bezpośredniej edycji metadanych. Można je edytować wykorzystując programy takie, jak np. JRiver Media Center. Jeśli chodzi o błędy związane z edycją metadanych, zauważyłem kilka zabawnych i jednocześnie ciekawych przypadków. Zripowałem płytę CD swingowej grupy Asleep at the Wheel, a jej nazwa ukazała się jako „A Sheep at the Wheel”. Podwójne CD Johna Mayalla z koncertu z okazji jego 70. urodzin ukazało się jako dwa osobne albumy – jeden firmowany przez Johna Mayalla – a drugi jako John Mayall & the Bluesbreakers.

Ustawienia

Zintegrowanie W20 z resztą mojego systemu nie przebiegło bez drobnych problemów. Po odsłuchach trwających kilka tygodni odłączyłem zasilanie, aby zmienić ustawienia komponentów w szafce na sprzęt, a kiedy włączyłem urządzenia ponownie, okazało się, że W20 nie komunikuje się z moim iPadem Air 2. Co ciekawe, połączył się ze starszym iPadem 2. Inżynierowie Aurendera nie spotkali się wcześniej z tego rodzaju problemem, jednak udało mi się znaleźć rozwiązanie. W20 i iPad Air 2 nie były podłączone do tej samej sieci; zresetowanie routera załatwiło ten problem.

Innym razem, po ponownym włączeniu W20, urządzenie nie chciało się uruchomić. O czym wcześniej ani ja, ani ludzie z Aurendera nie wiedzieliśmy, W20 nie uruchomi się, kiedy pewne przetworniki DAC będą do niego podłączone. Wtedy wykorzystywałem przetwornik DAC wbudowany we wzmacniacz zintegrowany Hegel H160. Ten problem jednak nie wystąpił w przypadku innych przetworników DAC, jakich używałem.

Powinienem w tym momencie dodać, jak wspaniale było podłączać różne przetworniki DAC do Aurendera W20 i widzieć, jak są natychmiast rozpoznawane, a ich nazwy ukazują się na wyświetlaczu serwera. Wszyscy użytkownicy serwerów opartych na komputerach Mac lub PC, którzy walczyli z oprogramowaniem nie mogącym rozpoznać przetwornika DAC, z pewnością docenią prostotę i niezawodność obsługi W20 w tym aspekcie.

Odsłuchy

Czy cena W20, wynosząca 17600$, zapewni nam jedynie komfort użytkowania zintegrowanego serwera muzycznego i przyjemny interfejs, czy też będzie brzmiał on wyraźnie lepiej, niż – powiedzmy – w pełni skonfigurowany MacBook Pro? (Nie ma wątpliwości, że prostota użytkowania jest znacznie większa w przypadku Aurendera, niż w przypadku serwera opartego na komputerze Mac. W zasadzie tych dwóch urządzeń nie da się ze sobą porównać.)

Aby odpowiedzieć na zadane pytanie, najpierw postanowiłem ocenić jakość dźwięku W20 odsłuchując różne wyjścia cyfrowe, aby wybrać najlepszy interfejs. Najlepiej brzmiącą konfiguracją okazało się wyjście USB podłączone do konwertera Berkeley Alpha USB (urządzenie konwertuje sygnał USB na AES/EBU lub SPDIF), który z kolei przekazywał sygnał do przetwornika Berkeley Alpha DAC Reference poprzez 1m przewód AudioQuest Wild Digital AES/EBU.

Aurender W20 został umieszczony pod potężnym mikroskopem cyfrowej elektroniki klasy state-of-the-art, składającym się z przetwornika Berkeley Alpha DAC Reference podłączonym do najbardziej transparentnych i rozdzielczych urządzeń obecnych na rynku – przedwzmacniacza Constellation Audio Altair 2 i wzmacniacza mocy Hercules 2 lub alternatywnego zestawu przedwzmacniacza Soulution 725 i pary monobloków 701. Elektronika napędzała kolumny głośnikowe Magico Q7 Mk2 oraz MartinLogan Neolith, a wszystko zostało spięte najlepszym okablowaniem od MIT’a. Prąd w pokoju odsłuchowym, dostarczany poprzez cztery dedykowane 20-amperowe obwody, był kondycjonowany przez system Shunyata Research wyposażony w nowe kable zasilające Shunyata Sigma AC. Rozdzielczość całości zestawu natychmiast odsłoniła to, co dokładnie dzieje się z cyfrowym źródłem dźwięku. (W następnej edycji magazynu zamieszczę recenzję urządzeń Constellation i głośników Neolith. Wkrótce potem napiszę obszerny artykuł na temat całości tego systemu dźwiękowego i tego, czego nauczyłem się podczas jego kompletowania.)

Słuchając codziennie W20, po całym roku użytkowania komputera MacBook Pro jako serwera, natychmiast zauważyłem, że nadzwyczajny wysiłek inżynierów Aurendera, mający na celu poprawę taktowania, buforowania i obniżenia poziomu szumów, zaprocentował w kontekście odbioru doświadczenia muzycznego. „Dźwięk” W20 charakteryzował się naturalną i organiczną jakością, która zbliżała się do analogowego „odczucia” znacznie bardziej, niż jakiekolwiek cyfrowe źródło, którego wcześniej słuchałem. Prezentacja posiadała przestrzeń, żywotność, kwiecistość i wgląd w nagranie, których normalnie nie kojarzymy z urządzeniami cyfrowymi. Wielokrotnie zadziwił mnie fakt, jak wiele przestrzeni i głębokości zakodowano na źródłach 44.1kHz/16-bit, które tylko czekały na to, aby ujawnić się podczas odsłuchów ze sprzętem tej jakości. Myślałem że już dawno temu ograniczenia, jakie niosły ze sobą źródła cyfrowe o standardowej rozdzielczości odbiły się wszystkim czkawką, jednak W20 zasilający przetwornik c/a Berkeley Alpha Reference DAC pokazał, że spłaszczenie, utwardzenie dźwięku, brak powietrza i głębokości oraz wycofanie drobnych detali nie stanowią wyłącznej winy formatu cyfrowego o standardowej rozdzielczości. Oczywiście, jest wiele słabo brzmiących płyt CD, jednak W20 poradził sobie z wydobyciem z nich jak największej ilości muzyki. W20 nie tylko ujawnił nowe pokłady głębokości i wielowymiarowości na dobrze nagranych płytach CD, które zripowałem w formacie AIFF, ale również ukazał instrumenty jako osobne obiekty w miksie nagrania. W20 rozłożył scenę dźwiękową na „czynniki pierwsze”, pozwalając mi usłyszeć każdą linię instrumentu z zadziwiającą przejrzystością i zogniskowaniem. Wybrzmiewanie pogłosu trwało dłużej i miało głębszy charakter, co dodatkowo wpływało na wrażenie przestrzeni i wielowymiarowości. Płyta znakomitego gitarzysty flamenco, Paco de Lucii pt. Live In America, stanowi doskonały przykład: gitara Paco została zogniskowana w samym centrum sceny, otoczona przez gęsty pogłos sali koncertowej, któremu towarzyszyło wywołujące dreszcze zapeteo (przytupywanie do taktu muzyki) oraz odzywające się z głębi przyklaśnięcia, które jeszcze bardziej rozświetlały przestrzeń akustyczną swoimi ostrymi transjentami. Słuchałem tego nagrania wiele razy, ale nigdy wcześniej nie słyszałem zarejestrowanej akustyki w tak wyraźny sposób. Było to hipnotyczne doświadczenie.

Oprócz znakomitej wielowymiarowości, kolejną wybitną cechę W20 stanowi niezwykle ciche tło dźwiękowe. Wydawało się, jakby W20 wyczyścił szumy niskich częstotliwości, wpływające na wrażenie odbioru instrumentów w przestrzeni. Instrumenty zaprezentowane na idealnie cichym tle stały się bardziej namacalne, realistyczne i nabrały życia. Szum niskich częstotliwości wpływał również na poziom szumu bazowego, poniżej którego żadna informacja dźwiękowa nie była przekazywana. Głębsza cisza generowana przez Aurendera, pozwoliła na wypłynięcie drobnych szczegółów związanych z barwą dźwięku, mikro-dynamiką i środowiskiem sali nagraniowej. W20 okazał się również niezwykle zręczny w ukazywaniu informacji zapisanych z najniższymi poziomami dźwięku, co pozwoliło mi bez przerwy odkrywać nowe muzyczne niuanse na albumach, których słuchałem już od dziesięcioleci. Wysokie tony prezentowane przez W20 brzmiały w czystszy i bardziej przejrzysty sposób, były mniej zapiaszczone, twarde, czy nienaturalnie połyskliwe. Górny zakres pasma charakteryzował się zwiększoną delikatnością oraz większą ilością powietrza i detali – jakości które w niezwykle korzystny sposób pozwoliły zabrzmieć talerzom perkusji Jack’a DeJohnette, na płycie My Foolish Heart, z koncertu Keith’a Jarrett’a. Dźwięk talerzy wydawał się raczej płynąć poprzez powietrze, niż być malowany na dwuwymiarowym płótnie; ilość powietrza i doskonałość wybrzmienia niosły ze sobą jakość niemalże analogową.

Odczuwałem precyzję i porządek, które sprawiały, iż muzyka nabierała sprężystości, definicji, detaliczności i dynamiki. Bas był napięty i bardziej melodyjny, okraszony dokładniejszą artykulacją wysokości dźwięku i lepszym skokiem dynamiki. Taka precyzja budziła szczególny podziw w przypadku źródeł 44.1kHz/16-bit. Pomimo, że najlepszy materiał wysokiej rozdzielczości brzmiał spektakularnie, tym, co wywołało jeszcze większe wrażenie, był sposób w jaki W20 odtwarzał materiał w standardowych rozdzielczościach, podczas codziennych odsłuchów. Wyglądało to w taki sposób, jakby Aurender zremasterował całą moją bibliotekę płyt CD, podając mi nowe, lepsze wersje moich ulubionych utworów. W pewnym sensie, uzyskanie znakomitego dźwięku ze źródeł o standardowej rozdzielczości stanowi znacznie większe wyzwanie technologiczne, niż ta sama sztuczka ze źródłami hi-res. Przy płytach Red Book CD, źródło cyfrowe i DAC otrzymują o wiele mniej informacji z którymi mogą pracować, co nie pozostawia miejsca na wystąpienie błędów.

W20 brzmiał wyraźnie lepiej niż MacBook, pomimo że wyjścia USB w obydwu źródłach zostały zbuforowane, wyizolowane i retaktowane przez ten sam Berkeley Alpha USB. (Podejrzewam, że różnice w jakości dźwięku pomiędzy MacBookiem i W20 byłyby jeszcze większe, jeżeli Aurender byłby podłączony bezpośrednio do przetwornika DAC, bez wykorzystania interfejsu Berkeley Alpha USB). Nie potrzeba było wielogodzinnych bezpośrednich porównań, aby usłyszeć wyraźną przewagę W20. Rozpocząłem odsłuchy od utworu „Back Row Politics”, z płyty Act Your Age grupy Gordon Goodwin’s Big Phat Band – najpierw przez W20, a następnie przez MacBooka Pro. Utwór rozpoczyna się od kilku dźwięków fortepianowego intro. Przełączenie się na MacBooka Pro było jak słuchanie zupełnie innego utworu. Poprzez komputer, linie fortepianu zagrane lewą i prawą ręką zlewały się w pojedynczą muzyczną informację. Kiedy odtwarzałem utwór przez W20, te dwie linie były wyraźnie odseparowane i znacznie bardziej angażujące muzycznie. Interesujące metrum zagrane lewą i prawą dłonią na fortepianie, stworzyło podbudowę dla reszty utworu. Kiedy w utwór włączyła się reszta zespołu, usłyszałem znacznie bardziej napięty i głęboki najniższy zakres pasma, bardziej otwartą i przestrzenną scenę dźwiękową i znacznie większą ilość szczegółów. Drobne perkusyjne detale, rozmyte poprzez MacBooka, były zaprezentowane przez W20 z nieskazitelną czystością. Słuchałem muzyki poprzez MacBooka przez około rok i byłem naprawdę zdumiony, o ile lepiej mój system brzmiał, kiedy źródło dźwięku stanowił W20.

Wnioski

W moim odczuciu, Aurender W20 to aktualny wzorzec wśród serwerów muzycznych. Urządzenie jest wybitne pod każdym względem; paleta oferowanych przez nie funkcji jest bezkonkurencyjna, 12TB dostępnej pamięci pomieści dosłownie każdą bibliotekę muzyczną; interfejs użytkownika jest znakomicie opracowany i niezwykle intuicyjny; a co najważniejsze – serwer dostarcza dźwięk, z jakością którego nie może równać się żadne źródło cyfrowe, jakie wcześniej słyszałem. W20 wydobył na światło dzienne najlepsze cechy mojego systemu, dostarczając olbrzymie ilości przestrzeni, czystości brzmienia, rozdzielczości i wyzwolenia od szumu cyfrowych źródeł dźwięku. Oczywiście, najwyższej jakości konwerter cyfrowo-analogowy jest niezbędny aby uzyskać opisywaną przeze mnie jakość dźwięku, ale mogę stwierdzić, że połączenie W20 z Berkeley Alpha DAC Reference stanowi pod tym względem wzorzec jakościowy.

Pomimo, że wielu użytkowników Aurender W20 przyciągnie swoim olbrzymim potencjałem i znakomitą aplikacją sterującą na iPada, to należy pamiętać iż jakość dźwięku jest tym, co czyni z niego urządzenie wyjątkowe. Aurender W20 to coś znacznie więcej, niż efektowny interfejs.